Język włoski - podróż I

 

Benvenuti !!!

Wakacje już dawno za nami a te kolejne wciąż za daleko...

Wszystkich stęsknionych za słońcem i czasem wolnym

zapraszam do lektury relacji z podróży do Ligurii.

Przygotowała ją dla nas Kinga Hejzner - uczennica klasy II d.

 

WŁOCHY -  LIGURIA

Położona na południowym wybrzeżu w północno-zachodniej części Półwyspu Apenińskiego, Liguria przyciąga turystów swoim łagodnym charakterem – zarówno przyjaznym klimatem, jak i łatwo dostępnymi atrakcjami. I choć można by twierdzić, że ten region Włoch jest wyłącznie przedsionkiem, trudno odmówić mu typowo włoskiego uroku, za który odpowiadają zaciszne plaże, malownicze miasteczka i – co by o Italii nie mówić – wyjątkowo smaczna kuchnia. Sąsiaduje z Francją od zachodu, zaś z pozostałych stron jej granice stanowią Apeniny, Alpy i Morze Liguryjskie. Liguria to także perły średniowiecznej architektury. Miasta takie jak Genua – ojczyzna Krzysztofa Kolumba – czy La Spezia po brzegi wypełnione są zabytkami. Naszą podróż zacznijmy może od stolicy tego regionu Genui.

Planując jednodniową wycieczkę ograniczyłam się z moją rodziną do najważniejszych zabytków tego miasta. Wychodząc z dworca kolejowego, zamiast kupować mapę, pokierowaliśmy się ożywczym wiatrem od strony morza. Wcześniej zrobiłam zdjęcie pomnikowi najsłynniejszego mieszkańca tego miasta - Krzysztofowi Kolumbowi. Po kilku minutach spaceru można było zobaczyć port i zatokę. Wzdłuż nabrzeża ciągnie się estakada samochodowa. Przechodząc pod nią doszłam do Stazione Marittima, budynku powiedziałabym w stylu kolonialnym. Stąd kiedyś odchodziły parowce do USA. Teraz jest to przystań dla statków turystycznych, a właściwie molochów, zdolnych zabrać kilka tysięcy pasażerów…. Tego dnia na przystani stał miedzy innymi Ocean Village 2. Moim pierwszym celem było akwarium genueńskie. Udałam się więc wzdłuż nabrzeża i dotarłam do portu Antico, starego portu przebudowanego z okazji Expo i 500-tnej rocznicy odkrycia Ameryki przez K.Kolumba. Tutaj najpierw natkniemy się na muzeum morskie, a potem na galerę, na której Roman Polański kręcił Piratów. Po kilku minutach dotarłam do akwarium. Wzdłuż  tego budynku ciągnie się molo, a na jego końcu znajdziemy wiele ławek, dobre miejsce na chwilowy odpoczynek i złapanie opalenizny. Z końca mola roztacza się też wspaniały widok na Genuę, która wypełniona jest tysiącem ciasno położonych kamienic. Miasto ograniczone jest przez roztaczające się nad nim wzgórza. W porcie Antico znajdziemy także symbol Genui zwany Bigo, rzeźbę składającą się z kilku ramion przypominających portowe żurawie. Tuż obok akwarium znajduje się Bolla, szklarnia w kształcie kuli z roślinnością tropikalną wewnątrz.Akwarium jest nieźle zorganizowane i pomyślane, trudno jest się zgubić. Podąża się wyznaczoną trasą. Przy wejściu, czy chcesz czy też nie, zrobią ci zdjęcie z maskotką (delfinem), zdjęcie to można odebrać po uiszczeniu opłaty przy wyjściu. Małym problemem jest mentalność włoskich turystów, którzy okupują niektóre ekspozycje w taki sposób, że trudno je obejrzeć. Włosi mają naturę gromadną, więc jeśli trzy osoby stoją w jednym punkcie, to po chwili w tym punkcie stoi 20 osób, nieważne czy obserwowane zwierzę lub eksponat jest interesujący czy też nie. Zwykle wystarczy opuścić taka grupę, przesunąć sie o dwa metry, by lepiej zobaczyć ów eksponat... Największą atrakcją akwarium są delfiny (tylko trzy) oraz foki, rekiny i pingwiny. Wszystkie zwierzęta oglądamy z poziomu dna, delfiny i pingwiny można zobaczyć też "z lądu”, ale zza szyby. W jednym z dużych kontenerów, są płytkie akwaria z płaszczkami, które są niegroźne. Można, więc zanurzyć rękę w wodzie i pogłaskać płaszczkę po grzbiecie. Wychodząc z muzeum przechodzimy w sposób płynny do centrum handlowo-usługowego. Są to drobne butiki z pamiątkami, jest też bar samoobsługowy. Moja ogólna uwaga jest taka, że Genueńczycy zupełnie nie zmienili swoje kupieckiej mentalności, więc głównie chcą zarobić. Wraz z biletem nie dostaniemy nawet mapki akwarium. Musimy wydać 2.50 euro za dodatkowy przewodnik, niestety choć zauważyłam wielu polskich turystów, przewodnika po polsku nie dostaniemy. W trakcie zwiedzania musimy przejść jeszcze przez dwa sklepy z pamiątkami. Po wizycie w akwarium skierowałam się do najstarszej części Genui. Zanurzyłam się w niezliczoną ilość wąskich uliczek zwanych caruggi. Niekiedy są one szerokie na wyciągnięcie ręki. Kamienice natomiast są stosunkowo wysokie, mają po kilka kondygnacji. Ale porównywalne są z naszymi 5-6 piętrowymi budynkami. Tak więc wchodzimy w uliczki, które zawsze są zacienione, rozchodzi się tam zapach wilgoci i ryb. Wydaje się, że stare miasto jest zamieszkałe głównie przez ludność pochodzenia afrykańskiego i azjatyckiego. Na wielu kamienicach znajdziemy rzeźby Madonny (Madonnette). Po obejrzeniu starówki, kilku kościołów i placów, jedną z bardziej reprezentacyjnych ulic, deptaków via Garibaldi udałam się do Stazione Principe. Trzeba przyznać miasto ładne, lecz męczące.

 

Następne miasto to San Remo. Przyjemna miejscowość wypoczynkowa o nieco przebrzmiałej sławie. To tu w XIX w. arystokraci odkryli uroki włoskiej Riwiery. Czajkowski, Alfred Nobel oraz poeta Edward Lear zatrzymywali się w kapiących od sztukaterii willach przy ocienionym palmami nadmorskim bulwarze Corso Imperatrice. Główną atrakcją miasta, dawniej i obecnie, jest kasyno. Nieco dalej przy Corso stoi ozdobna, nakryta cebulastymi kopułami cerkiew. La Pigna to stare miasto z krętymi uliczkami i domami z okiennicami w pastelowych barwach. Na Corso Garibaldi odbywa się uroczy targ kwiatowy, a w lutym organizowany jest Festiwal Piosenki Włoskiej.

Kolejnym miastem, które chciałabym króciutko przedstawić jest Imperia, która powstała z połączenia dwóch mniejszych miejscowości: Oneglii i Porto Maurizio. W tym mieście znajduje się bardzo ciekawe  i bogate w eksponaty Muzeum Drzewa Oliwnego, które wszystkim polecam – jest godne uwagi – wstęp gratis.